Liczba zgonów na COVID-19 przekroczyła już pół miliona. Jak pokazują badania przeprowadzone przez naukowców, oddychanie zanieczyszczonym powietrzem może zwiększyć ryzyko zachorowania na COVID-19. Wszystko dlatego, że zanieczyszczenia takie, jak PM2,5, dwutlenek azotu, dwutlenek siarki zmniejszają czynność płuc i powodują choroby układu oddechowego.
Badania przeprowadzone w USA wykazały, że nawet niewielki wzrost stężenia PM2,5, nawet o 1 mikrogram na metr sześcienny powoduje 8 proc. wzrost wskaźnika śmiertelności na COVI-19.
Najnowsze badania przeprowadzone przez holenderskich naukowców wykazały, że wzrost stężenia drobnych cząstek stałych o 1 mikrogram na metr sześcienny był związany ze wzrostem do 15 przypadków COVID-19, czterech przyjęć do szpitala i trzech zgonów. Takie wnioski wyciągnięto po przeanalizowaniu danych z 355 holenderskich gmin.
Co ciekawe analiza pokazała, że ogniska choroby znajdują się głównie na obszarach wiejskich. W ocenie naukowców taki stan rzeczy jest związany z dwoma czynnikami. Pierwszy to doroczny karnawał, który odbywa się na przełomie lutego i marca. Drugie wyjaśnienie dotyczące zachorowań na COVID-15 wiąże się z regionem. Południowo-wschodnie prowincje Holandii są terenami rolniczymi, w których ma miejsce intensywna produkcja zwierzęca, która wytwarza ogromne ilości amoniaku.
W przeprowadzonej analizie wykorzystano dane dotyczące COVID-19 do 5 czerwca 2020 r. Mając do dyspozycji znany przebieg epidemii w Holandii, naukowcy zauważyli związek między zanieczyszczeniem powietrza a koronawirusem nawet po wzięciu takich czynników, jak wiek, zdrowie, miejsce zamieszkania.
Odkryta zależność pomiędzy zanieczyszczeniem powietrza, a COVID-19 wykluczyła efekt "dużego miasta", skoro najwięcej zachorowań było na wsi.
Zdaniem prof. Marka Goldberga z McGill University w Kanadzie uśrednianie danych z całego regionu maskuje różnice między osobnikami i innymi potencjalnymi wyjaśnieniami korelacji między zanieczyszczonym powietrzem a COVID-19
ekologia.pl/Oli/Fot. Pixabay